Recenzja - Medal Of Honor: Wojna w Europie
SS-NG #33 wakacje 2005
34






Zbigniew "Emill" Plawecki
PRODUCENT: EA Games  WYDAWCA: Electronic Arts Inc.  GATUNEK: FPS  PLATFORMA: PS2 GCN XBX  CENA: 199 zł WWW
    W ciągu kilku ostatnich lat seria MEDAL OF HONOR była jedną z niewielu gier tak poważnie traktujących tematykę II w. św. Doczekaliśmy się kilku kontynuacji, jedne były lepsze, jak na przykład FRONTLINE, inne gorsze (RISING SUN), na różne platformy - a dziś pora na kolejną, w wersji na PS2.
Gdy pierwsza z gier spod tego znaku wylądowała w czytnikach PS w roku 1999 od razu została okrzyknięta wydarzeniem, chociażby ze względu na to, że jako pierwsza przedstawiała całe okrucieństwo i brutalność wojny. Po nich przyszła pora na produkcje innych firm, że wspomnę tylko o CALL OF DUTY. Niektórzy już zwiastowali brak pomysłów twórców i koniec serii, ale po czasię spędzonym nad EUROPEAN ASSAULT jasne jest, że developerzy mają jeszcze nieco nabojów w magazynku.

Nasza postać to William Holt, amerykański żołnierz podrzucony do brytyjskiego Biura Operacji Strategicznych (OSS), agencji wywiadowczej, swoistego prekursora amerykańskiego CIA. OSS wsławiła się wieloma rajdami na niemiecką machinę wojenną, zarówno w Europie, jak i Północnej Afryce, przysługując się tym samym Aliantom w przechyleniu losów wojny na ich stronę. Zajmowali się wszystkim, co tylko mogło zwolnić postępy Niemców, od sabotowania zaplecza, po frontalne ataki na wrogie oddziały.



Od samego początku rzucają się w oczy pewne zmiany w rozgrywce. Otóż przed misją otrzymujemy listę kilku zadań do wykonania, przy czym niektóre z nich są ukryte i dowiadujemy się o nich dopiero w trakcie misji. Każda z nich ma swój pierwszorzędny cel, który jest niezbędny do dalszego posunięcia fabuły naprzód, pozostałe mogą zostać wykonane, ale nie muszą, a najczęściej dotyczą znalezienia jakiś papierów, lub zabicia wysoko postawionego Niemca. Na szczęście ich odkrycie nie będzie takie trudne jak się to może początkowo zdawać, bo gdy zbliżymy się do konkretnego punktu, otrzymujemy wiadomość radiową, poza tym strzałka na radarze zaprowadzi nas do danego punktu.

Ten system nagradza gracza za dokładne przeczesywanie poziomów, zresztą szybko przekonamy się, że nie są one już tak proste i linearne jak wcześniej. Mamy możliwość wyboru kilku ścieżek, jakimi będziemy przedzierać się przez mapę, chyba nie muszę mówić jaka to nowość i powiew świeżości dla serii. Gra wymaga teraz większej uwagi, dokładniejszej obserwacji otoczenia, bo prędzej zdarzy się, że wróg zaskoczy nas z tyłu, niż powita przed nami.



Ponieważ teraz, zarówno ty, jak i wrogowie, macie więcej opcji, nic dziwnego, ze twórcy musieli skupić się na poprawieniu AI. Niemcy są agresywniejsi niż do tej pory, wykorzystają każdą szansę odstrzelenia ci głowy, kiedy tylko wystawisz ją z ukrycia, nie pogardzą także manewrami uników. Oczywiście nie są tak idealni jak żywy człowiek, wielokrotnie będą wystawiać głowy w tym samym miejscu, jakby czekając aż dostaną w nie ołowiem. Z AI kumpli z oddziału sprawa wygląda już nieco gorzej - co prawda udostępniono nowy system sterowania nimi, dość intuicyjny i opierający się w zasadzie na jednym przycisku pada, poza tym nie ma sytuacji znanych z innych gier, jak na przykład klinowanie się wojaków w przejściach, czy tarasowanie nam drogi, ale za to są inne. Na przykład nie potrafią ustać w miejscu gdy chcemy użyć na nich apteczki, co wymaga podejścia, nacelowania i wciśnięcia "X", tylko kręcą się tam i z powrotem, poza tym nie mają w zwyczaju czołgać się pod ogniem wroga. A najbardziej chyba denerwujące jest, gdy ustawicznie włażą nam pod lufę karabinu i zasłaniają widok, gdy celujemy akurat w szkopski hełm - pół biedy jeszcze gdy stoją zaraz obok nas, stają się wtedy półprzezoczyści i nawet friendly fire ich nie dotyczy, ale gdy ustawią się już kawałek od nas... idzie się na nich wnerwić.
Jednak największy mankament gry wychodzi w momencie gdy chcemy zapoznać się bliżej z trybem multiplayer. Co prawda gra oferuje on mnóstwo ciekawych opcji rozgrywki, jak standardowe deatchmatche, czy misje podobne do tych z kampanii dla pojedyńczego gracza, ale co z tego, gdy wykorzystać je można jedynie w grze z kumplami przed jednym telewizorem? Autorzy zapomnieli bowiem zaimplementować jakąkolwiek inną formę łączności z użytkownikami innych konsol, rzecz zdawałobysię nie do pomyślenia w obecnych czasach. Niestety, w ten sposób zmarnowano kawałek solidnego potencjału gry, pozostaje nam nadzieja, że EA postara się bardziej jeśli chodzi o rozgrywkę wieloosobową w przyszłości. opinie o łódzkich adwokatach

Przejdźmy do sfery audio-video. EUROPEAN ASSAULT wygląda na obecną chwilę na szczytowy punkt serii, jej teksturami otoczenia, czy modelami żołnierzy naprawdę można się zachwycić. Zaskoczyła mnie animacja postaci podczas dialogu – twarz mówiącego zachowuje się realistycznie, także do synchronizacji ruchu do wypowiadanego tekstu nie da się przyczepić. Sama animacja ruchu już tak nie zachwyca (niektórzy koledzy z oddziału zdają się ślizgać po podłożu zamiast biec), ale poza tym też większych usterek nie stwierdzono. A, żeby nie nudziło nam się w przerwach między jedną wymianą ognia a druga, autorzy dorzucili nieco drobnych smaczków i detali.



Seria zawsze była znana z tego, że dźwięk stał w niej na wysokim poziomie, EUROPEAN ASSAULT kontynuuje te chlubne tradycje. Wszystkie efekty dźwiękowe brzmią niczym nagrane bezpośrednio w czasie bitwy, każdy rodzaj broni wydaje unikalny, charakterystyczny dźwięk. Ta sama precyzja i jakość wykonania odnosi się do głosów, szczególnie tych, które wprowadzają nas w cele misji. Muzyka to po raz kolejny epickie, piękne klimaty rodem z filmów „Kompania braci” czy „Szeregowiec Ryan”.



Na pewno nadchodzące miesiące nie będą łatwe dla MOHa. Shooterów poświeconych głównie tematyce II wojny światowej jest z każdym miesiącem coraz to więcej i nic nie wskazuje, by ta tendencja miała się zatrzymać. Tym tytułem jednak EA pokazało, że nie zamierzają oddać pola bitwy bez ostrej wymiany pocisków, mało tego, udało im się tchnąć w serię nowego ducha, przez rozszerzenie poziomów, czy dodanie nowych rozwiązań. Jeśli kolejne produkcje z cyklu okażą się równie dobre – to parafrazując znanego pisarza „pogłoski o śmierci serii są mocno przesadzone”.


Tylko konsola :P
Dla maniaków okresu II wojny światowej pozycja obowiązkowa, szkoda, że multiplayer im nie do końca wyszedł. AI sojuszników też miejscami wkurza.
Recenzja - Medal Of Honor: Wojna w Europie
SS-NG #33 wakacje 2005
34