CIA - Karczma Pod Gupim Smokiem - Wampiry a sprawa polska cz. II
SS-NG #33 wakacje 2005
59






Marcin "Vercin" Górski
    W tym miesiącu, zgodnie z obietnicą, postaram się przytoczyć parę opowieści o tym, jak wampiry potrafiły uprzykrzać życie naszym przodkom oraz jak skutecznie pradziadowie potrafili sobie z tym radzić. Proszę raczej nie czytać tego w celach edukacyjnych. Chyba, że ktoś bardzo musi.

Nasza opowieść zaczyna się bliżej niż za siedmioma lasami (gór też w okolicy nie widać) w pobliżu Białej, wsi niedaleko Janowa Podlaskiego. Gdzie pewnego lata, codziennie, o bardzo nierozsądnych porach było słychać z cmentarza łomotanie żelazną bramą. Jako, że mieszkańców małych społeczności zazwyczaj niepokoją wszystkie dziwne odgłosy, dobiegające od świętej pamięci zmarłych (szczególnie, jeśli nie dają spać). Postanowiono jakoś sobie z tym poradzić. Na początku trzeba było zlokalizować sprawce problemów. Jak to jeszcze w dzisiejszych czasach bywa, wszystko czego nie był w stanie pojąć rozum (na przykład tego, że zamek w bramie może się popsuć, a wiatr wiać) musiało być spowodowane siłami nieczystymi, zwanymi diabłem, tudzież szatanem. Jednak w tym wypadku podejrzenie padło na nie mniej brudne moce upiora. Tak się złożyło, że intuicja nie zawiodła członków społeczności i w bliżej nieokreślony sposób zlokalizowano sprawcę uciążliwego hałasu. Co prawda znaleziono go martwego, ale dla pewności przewrócono go na brzuch i włożono do ust monetę trzygroszową. Od tamtej pory nie pojawiają się w źródłach problemy mieszkańców Białej z jakimkolwiek hałasem.



Przenieśmy się teraz do 1912 (!) roku na Kujawy, a konkretnie miejscowości Krzywosądza. Jak podają źródła, został tam popełniony mord na pisarzu dworskim. Nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu ludzie zabijają siebie nawzajem z różnych przyczyn od niepamiętnych czasów. Tylko, że zazwyczaj ofiary morderstwa, jak sama nazwa wskazuje, są zamordowane i nie mają tendencji do wstawania z grobu w godzinach popołudniowych. Zazwyczaj bywa, żywi raczej nie lubią towarzystwa zmarłych (nawet jeśli potrafią ruszać kończynami), dlatego też dobre intencje naszego pisarzyny mogły być zinterpretowane jako „napastowanie” przechodniów. Niestety (dla naszego pisarza) społeczność długo nie mogła tolerować upiora we własnej wsi i szybko została poinformowana odpowiednia władza – proboszcz. Kazał on otworzyć grób nadpobudliwego zmarłego i „według zwyczaju” odciąć głowę szpadlem.


Następnym przystankiem jest Trzeszawa, rok 1674. Mieszkańcy tej miejscowości również mieli osobliwe problemy ze zmarłymi. Szczególnie z jednym, który wstawał z grobu, bił własną rodzinę i wypijał ich krew. Szybko uznano go za wampira i zaczęto działać. Kiedy otworzono grób domniemanej strzygi znaleziono ciało „jako wór świeżą krwią pełne”. W tym momencie przymiotnik „domniemany” zaczął, nie pasować do całej sytuacji. Proboszcz zachował zimną krew i kazał położyć ciało na „gębę”. Jednak zabieg ten, co prawda stosunkowo humanitarny, był równie nieskuteczny. Gdyż tej samej nocy wampir pobił na śmierć swojego syna. Wtedy kazano znowu otworzyć grób i uciąć ciału głowę szpadlem.

Dalej kierujemy się ku Krakowowi. Tam dla odmiany w 1624 roku grasowała płeć piękna. Wampirzyca miała powodować śmierć bardzo wielu ludzi, czyhając na nich w swojej wypełnionej krwią trumnie. Naoczni świadkowie relacjonowali, że w grobie upiorzycy zastano niepodlegające rozkładowi zwłoki ludzkie, które poruszały ustami, językiem i oczami, połykały całun grobowy oraz nadgryzały własne ciało. Jednak już nie mówili, w jaki sposób problem wampirzycy został zażegnany (może i lepiej).



Na tym nasza podróż się zakończy. Jednak zanim wysiądziecie, chciałbym przytoczyć wam fragment traktatu opata Augustina Calmeta (1672 – 1757) - „Rozprawa o pojawianiu się duchów i wampirów lub zmartwychwstałych na Węgrzech, na Morawach itd.”: „Nowe zjawisko ma miejsce od około sześćdziesięciu lat na Węgrzech i na Morawach, na Śląsku i w Polsce. Powszechnie powiada się, iż można zobaczyć ludzi zmarłych od wielu lat albo od wielu miesięcy, którzy powracają, mówią, chodzą, niepokojąc wsie, zadają rany ludziom i zwierzętom, wysysają krew sąsiadów, zarażają ich chorobami i doprowadzają do śmierci. Uwolnić się od tych uciążliwych i męczących wizyt można jedynie przez odkopanie ciała zmarłego, odcięcie głowy, wypchanie słomą, wyrwanie serca i spalenie. Tych, którzy powracają nazywa się upiorami lub wampirami, to znaczy tyle co krwiopijca...”

Dziękuję za uwagę. Jednak to jeszcze nie wszystko. W następnym miesiącu dalej zgłębimy się w świat mroku i postaramy się odpowiedzieć na pytania: Co wychodzi z ziemi? Jaka to jest dieta? Dlaczego mlaskanie jest przejawem normalności? Do zobaczenia za miesiąc. Śpijcie smacznie i postarajcie się nie umierać, a jak już wam się zdarzy, to uważajcie na koty.

Cdn.

PS. W cudzysłowach są zawarte cytaty i określenia użyte w źródłach (to na wszelki wypadek, jakby ktoś się nie domyślił).
CIA - Karczma Pod Gupim Smokiem - Wampiry a sprawa polska cz. II
SS-NG #33 wakacje 2005
59